Czytając tekst o „hardkorowym feudalizmie”, w którym rzekomo ma ugrzęznąć polska klasa średnia, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że chodzi bardziej o rozczarowanie niż realny problem. Rozczarowanie ludzi, którzy uwierzyli, że wystarczy „ciężko pracować” i „być porządnym obywatelem”, by mieć wszystko, co ma ten, kto dziedziczy fortuny, nieruchomości i pakiety akcji. Tylko że może właśnie nie każdy powinien mieć to wszystko?
„Dlaczego miałbym się tłumaczyć z tego, że kupiłem pięć mieszkań na wynajem, zamiast wydawać na wakacje w Tajlandii?” – pyta w rozmowie ze mną Marcin, 38-letni architekt z Warszawy. – „To nie moja wina, że moi rówieśnicy woleli leasingi i Netflixa”.
Praca to nie wszystko. Trzeba jeszcze rozumu i ryzyka
Wielu przedstawicieli klasy średniej ma ogromne poczucie roszczenia. „Bo ja studiowałem, bo mam kredyt, bo nigdy nie kradłem”. Tylko czy to wystarcza, żeby być majętnym? Naprawdę wierzą, że powinni dorównać rentierowi, który umiejętnie zainwestował w nieruchomości dekadę temu i dziś żyje z najmu? Czy ktoś im to obiecał?
Dziedziczenie i akumulacja kapitału to podstawy cywilizacji zachodniej. Taki jest porządek rzeczy: ci, którzy ryzykowali, oszczędzali, planowali i inwestowali, mają. A ci, którzy oczekują, że państwo da im wszystko w ramach „demokratycznej redystrybucji”, będą zawsze sfrustrowani. To nie feudalizm. To sprawiedliwość historyczna.
„W 2010 kupiłem mieszkanie w Łodzi za 170 tys. zł. Dziś jest warte 550 tys. To nie czary, to Excel i decyzje podjęte na trzeźwo” – mówi Mirosław, emerytowany wojskowy, który dziś żyje z najmu trzech lokali.
Abonament na życie? Bardzo dobrze
Autor artykułu nazywa nowy model gospodarczy „abonamentowym”. Rzeczywiście, dziś nie trzeba kupować auta, mieszkania, a nawet komputerów. Wszystko można wynajmować, subskrybować, zmieniać i ulepszać. To przecież postęp. Elastyczność, wygoda, możliwość testowania stylu życia bez konieczności jego posiadania.
To nie „nowa pańszczyzna”. To nowy luksus. I kto ma pieniądze, korzysta. A kto nie ma – może przynajmniej popatrzeć, skorzystać przez chwilę, na próbę – i marzyć, że może kiedyś. I może kiedyś do tego dojrzeje.
Netflix, Uber, Airbnb, Apple One – to nie narzędzia wyzysku. To symbole klasy, która potrafi płacić za jakość i wygodę. Wystarczy spojrzeć na sukces WeWorka – nawet jeśli spektakularnie się potknął, jego filozofia została z nami: „nie musisz mieć, wystarczy że masz dostęp”.
„Nepo kids”? A czym różnią się dzieci lekarza od dzieci dewelopera?
Oburzenie na to, że dzieci bogatych ludzi mają lepszy start, jest wzruszająco naiwne. Zawsze tak było. Zawsze będzie. To naturalna kolej rzeczy. Dziecko rodziny inteligenckiej odziedziczy kompetencje, kontakty i właściwe wzorce rozwojowe. Dziecko rodziny kapitałowej – zasoby i inwestycje. W każdym przypadku chodzi o przekazywanie tego, co najcenniejsze.
„Nie wstydzę się, że tata kupił mi pierwsze mieszkanie. To nie jest dług wdzięczności – to strategia sukcesji” – mówi Julia, 27-latka prowadząca własną agencję kreatywną. „Teraz ja buduję coś, co zostawię swoim dzieciom”.
Nie każdy zaczyna od zera. Ale też nie każdy, kto zaczyna od zera, ma prawo obrażać się na świat, że inni mają lepiej. To byłoby dziecinne.
Demokracja nierówności
I dobrze, że nierówności się pogłębiają. Wbrew temu, co mówi lewica, równość nie jest celem sama w sobie. Święty spokój klasy średniej był sztucznym wytworem welfare state z lat 60. i 70. XX wieku. Gdy skończyły się cudze pieniądze, iluzja pękła.
To, co widzimy dziś, to powrót do realiów. Tak, nierówności będą rosły. I bardzo dobrze. Elity mają rosnąć. Klasa średnia ma się starać, aby tą średnią pozostać. A biedni – mogą zostać biedni, dopóki nie zrobią czegoś z tym faktem.
Kiedy François Hollande próbował wprowadzić 75-procentowy podatek dla najbogatszych, ci uciekli z Francji – i zabrali ze sobą miejsca pracy, innowacje i inwestycje. Państwa oparte na zawiści upadają. Państwa oparte na własności – trwają.
Związki zawodowe i protesty? Powodzenia
W artykule straszono protestami, gniewem, zamieszkami. Czy naprawdę ktoś uważa, że współczesna klasa średnia, uzależniona od kredytów, leasingów i TikToka, ruszy na barykady? Prędzej podpiszą petycję na change.org i napiszą posta na Facebooku. Ale to niczego nie zmieni.
„Wiem, że wielu się nie podoba, że mam pięć mieszkań i jedno z nich wynajmuję za 4,5 tys. Ale nikt nie bronił im robić tego samego” – mówi wprost Dominika, 41-letnia lekarka z Krakowa.
Elity będą się miały coraz lepiej. I w tym nie ma nic złego.
Podsumowanie: nowy porządek świata, nowe reguły
To nie jest koniec demokracji. To koniec naiwnych oczekiwań, że demokracja to równość majątkowa. Nie jest. Nigdy nie była. I nie powinna być.
Nie każdy będzie bogaty. Nie każdy zasługuje na awans. Ale każdy może się starać. I to właśnie jest sprawiedliwe.
Dlatego zamiast straszyć „neofeudalizmem”, może lepiej zrozumieć: to nie cofnięcie cywilizacji. To jej kontynuacja. Wreszcie bez udawania, że wszyscy jesteśmy tacy sami. I tak ci, którzy byli mądrzy, szybsi i bardziej zdeterminowani – znów będą na górze. Bo tak działa świat.
Dodaj komentarz